„Macierzyńskie projekcje” – niebezpieczeństwo czy prymitywna forma empatii?
Na początek warto wytłumaczyć co to są tzw. projekcje, których dotyczyć będzie niniejsza analiza. Projekcje to nic innego jak przypisywanie innym cech, emocji, uczuć czy zachowania, które charakteryzują nas samych, i które my sami odczuwamy w danych sytuacjach. Jest to tym samym mechanizm obronny, który ma nam służyć w celu zmniejszenia naszych lęków, poradzić sobie z czymś, czego nie rozumiemy. Czymś, co jest nam obce, a nie chcemy, aby takie było. Czymś, co pomaga nam poradzić sobie z naszymi wewnętrznymi konfliktami. Tak postrzegał projekcje dr Zygmunt Freud, twórca psychoanalizy i takie postrzeganie wciąż jest aktualne we współczesnej psychologii człowieka.
Projekcje pojawiają się w nas szczególnie intensywnie, kiedy chodzi o bliskie dla nas osoby, z którymi czujemy wyjątkową więź. Często uważamy, że ta osoba czuje lub myśli w podobny sposób co my. Opierając się na tej teorii, ciekawe spojrzenie na projekcje w kontekście psychoterapeutycznym przedstawił Bertnard Cramer, psychoanalityk i psychiatra dziecięcy poświęcający w swojej pracy szczególną uwagę badaniom wpływu cech matczynych na dziecko oraz sytuacjom konfliktowym jakie mogą z tej projekcji wyniknąć.
Według niego „proces budowania więzi [przyp. między matką a dzieckiem] nie opiera się jedynie na „obiektywnym” odczytywaniu komunikatów dziecka, ale na znaczeniach, jakie rodzice przypisują tym komunikatom. Będą oni kochać dziecko w takim stopniu, w jakim będą mogli przypisać mu idealne lub pożądane cechy. Poza tym, rodzice budują to nowe przywiązanie na bazie starych więzi widzianych lub przenoszonych na dziecko”. Obecna psychoanaliza wyjaśnia skąd biorą się owe projekcje – jest to wynik najczęściej powielanych relacji czy emocji, które obecny rodzic doświadczył w trakcie swojego dzieciństwa (z matką, ojcem czy rodzeństwem). Często są one efektem nierozwiązanych sytuacji konfliktowych, które są głęboko zakorzenione w „nowym” rodzicu jako nawyki, stąd też trudno je zauważyć i zacząć pracować nad nimi, by nie powielać ich w formie projekcji na dziecko.
Dalej czytamy u Cramera: „Projekcja to także mechanizm obronny pozwalający jednostce przypisywać innym niepożądane myśli, a także ogólna eksternalizacja [przyp. uzewnętrznienie] wewnętrznych procesów”. Takie postrzeganie projekcji charakteryzowało przede wszystkim patologiczną formę używania projekcji, jednak w obecnej psychologii klinicznej spotykamy się już z formą niepatologiczną – szczególnie w okresie poporodowym, kiedy to rodzice przypisują swoim dzieciom najróżniejsze emocje, intencje czy myśli. I nie jest w tym nic zaburzającego, jeśli matka w procesie projekcyjnym jest osobą próbującą nawiązać w ten sposób pozytywną relację ze swoim dzieckiem, opierającą się na empatii i tzw. „wczuciu w niemowlę”. Pozwala to matce zrozumieć potrzeby swojego dziecka oraz „zidentyfikować się” z nim.
Jak możemy przeczytać u Cramera: „W tym procesie niemówiące dziecko staje się rekwizytem teatralnym umożliwiającym odegranie wewnętrznego teatru matki”. Ciekawe podejście, prawda?
Jednak proces ten może powodować również nieprawdziwe i nieobiektywne odczytywanie potrzeb czy intencji niemowlęcia, co jest szkodliwe zarówno dla matki, jak i dla dziecka. Może to również powodować wiele sytuacji konfliktowych.
Według Cramera, kiedy matka projektuje części siebie, widzi w dziecku wady, które należą do niej. Będzie obawiać się, że dziecko przyswoiło wszystkie jej negatywne cechy i jednocześnie będzie wrażliwa na przejawy, które mogą świadczyć o tych skłonnościach, w związku z czym podejmie działania wychowawcze, aby je usunąć.
Kolejnym zagrożeniem płynącym z projektowania określonych treści rodziców na dziecko jest tworzenie się poważnych form alienacji u dziecka. Dziecko musi upodobnić się do ideału (ideału rodziców), aby móc przetrwać. A najczęściej osiąga to, rezygnując z siebie, ze swojej autentyczności na rzecz sprostania potrzebom rodziców.
Oczywiście, w trakcie terapii matki i niemowlęcia następuje proces naprawczy. Zadaniem terapeuty jest „wyłapanie” treści projekcji oraz ich wpływu na kształtowanie się sytuacji konfliktowych. Terapeuta szuka również powodów, które przyczyniły się do powstawania owych treści. Dzięki badaniom przeprowadzonym w trakcie terapii matki i dziecka wiemy, że najbardziej znaczące zmiany sprowadzały się do usunięcia objawów funkcjonalnych, takich jak zaburzenia snu i zaburzenia odżywiania. Najważniejszą rolę, więc odgrywa rozmowa z matką i zrozumienie ze strony matki (rodziców), że problem realnie występuje. Dzięki terapii wzrasta nie tylko wrażliwość matki na sygnały wysyłane przez dziecko, ale i wyraźne były pozytywne emocje wysyłane przez samo dziecko.
U samych matek pozytywne efekty terapii widoczne były w procesie kształtowania się poczucia własnej wartości, na rzecz osłabienia takich uczuć jak lęk i smutek.
Najważniejsze wnioski z przeprowadzonych badań:
Dość interesującym przypadkiem klinicznym jaki miałam okazję analizować był przypadek matki, która wykazywała nadmierną opiekuńczość wobec swego nowonarodzonego dziecka. Matka ta znajdowała się pod ciągłą opieką specjalistów ze względu na swój ówczesny stan psychiczny i razem z dzieckiem przebywała we właściwym ośrodku. Matka, chcąc zaspokoić potrzeby swojego dziecka, a w szczególności potrzebę głodu i bliskości, wciąż reagowała na najmniejsze sygnały wysyłane przez niemowlę, nie zastanawiając się nad ich treścią. Kiedy tylko niemowlę „zakwiliło” przystawiała je do piersi. Kiedy podejmowało pierwsze próby ćwiczenia motoryki, w tym wkładania paluszków do buzi, brała je na ręce i przytulała mocno krępując ruchy dziecka. Nieświadomie wpływała na tłumienie sygnałów wysyłanych przez dziecko w momencie, gdy tylko podejmowało ono najmniejsze próby poruszania się. Tym samym zamiast wzmacniać, osłabiała rosnące wraz z wiekiem kompetencje dziecka m.in. w zakresie samoregulacji. Nie koncentrowała swej uwagi na zaspokojeniu realnych potrzeb dziecka, nie dawała mu możliwości swobodnej ekspresji, a przy najmniejszym płaczu czy kwileniu dziecka, reagowała tak, jak uważała to za słuszne - według swoich przekonań. W efekcie dziecko całkowicie dopasowało się do matki, tracąc tym samym swoje własne indywidualne poczucie istnienia. Przestało płakać i podejmować próby rozwoju motorycznego. Stało się niejako częścią matki, która projektowała na dziecko swoje emocje i „wprogramowała” w niemowlę określone zachowania.
Dzielimy się z Wami wiedzą, abyście mogli być świadomymi rodzicami reagującymi adekwatnie do potrzeb dziecka. W ten sposób umożliwicie mu optymalny rozwój i wzmacniać będziecie naturalne kompetencje zapewniające najlepszy start w życiu. I, co najważniejsze, jako rodzice nie powinniśmy bać się rosnącej samodzielności dziecka, ponieważ każdy jej przejaw świadczy o prawidłowym rozwoju maluszka.
Bibliografia